Piątek był ostatnim dniem dziesiątego posiedzenia Sejmu. Przedostatnim punktem była informacja bieżąca w sprawie Europejskiego Zielonego Ładu. Sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska Urszula Zielińska mówiła o warunkach, okolicznościach przyjęcia, przebiegu negocjacji i przewidywanych skutków programu.
Kiedy Urszula Zielińska przystąpiła do odpowiadania na pytania zadane przez parlamentarzystów, na sali obrad pojawił się Robert Bąkiewicz. Musiała interweniować Monika Wielichowska, która w tym czasie prowadziła obrady. - Proszę opuścić salę posiedzeń. Nie jest pan uprawniony do przebywania na sali posiedzeń - mówiła wicemarszałkini. Dodała, że Bąkiewicz "nie jest posłem" po czym kilkukrotnie powtórzyła prośbę, aby wyszedł z sali. Koniec końców zagroziła wezwaniem Straży Marszałkowskiej.
Bąkiewicz próbował odpowiedzieć Wielichowskiej, ale nie było go słychać. Podszedł do niego Grzegorz Braun i dołączył do dyskusji z wicemarszałkinią. - To jest skandaliczne - rzucił poseł Konfederacji. Potem oboje opuścili salę.
Robert Bąkiewicz na terenie Sejmu przebywał tego dnia w związku z pierwszym czytaniem obywatelskiego projektu ustawy o ochronie własności w Rzeczypospolitej Polskiej przed roszczeniami dotyczącymi mienia bezdziedzicznego. Działacz narodowców wystąpił jako Przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej. Był to 17. punkt porządku dziennego obrad i zaplanowano go zaraz po zakończeniu wypowiedzi Urszuli Zielińskiej dotyczącej przedstawienia informacji bieżącej.
Zgodnie z planem Bąkiewicz wrócił więc na posiedzenie Sejmu, aby przedstawić wspominany projekt. Jednak swoje wystąpienie rozpoczął od nawiązania do wcześniejszego spięcia z wicemarszałkinią Wielichowską. - Bardzo się cieszę, że w końcu zostałem wpuszczony do Sejmu (...) Taka władza dzisiaj - powiedział.
Do sytuacji odniósł się później także Grzegorz Braun, który wystąpił z wnioskiem formalnym o "zmianę sposobu prowadzenia debaty", kiedy prowadzenie obrad przejął Krzysztof Bosak. - Pańska poprzedniczka [Monika Wielichowska - red.] pozwoliła sobie nie szanować powagi wysokiej izby, w sposób uwłaczający zwracając się do 200 tys. Polaków, którzy podpisali się pod społecznym projektem, który jest przedmiotem tej debaty - stwierdził. Następnie poprosił wicemarszałka o zapewnienie Bąkiewiczowi "godziwych, adekwatnych, przewidzianych przez regulamin i tradycję warunku do tego, by pełnił swoją powinność.