Dlaczego lewica się wycofała?

Dlaczego lewica się wycofała?

Warszawa 24.04.2024 r prof. dr hab. Miroslaw Karwat politolog. fot.Krzysztof Zuczkowski

Jak długo może być „wrażliwy społecznie” (i to nie werbalnie) lewicowy poseł, który sam ma sześć mieszkań albo prowadzi firmę? Prof. dr hab. Mirosław Karwat – kierownik Katedry Teorii Polityki i Myśli Politycznej Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, członek Komitetu Nauk Politycznych PAN. Napisał m.in.: „O perfidii”, „Sztuka manipulacji politycznej”, „O złośliwej dyskredytacji”, „O demagogii”, „Jak się usidla ludzi. Kurs przytomności dla każdego”, „Manipulacja w polityce, czyli niezbędnik wyborcy”, „Manipulacja. Rewizja stereotypów”.  W którym miejscu jest polska polityka? – Jest w pętli. Tę pętlę założyło nam PiS. Jak ona wygląda? Przykład: jak pociągnąć do odpowiedzialności Macieja Wąsika za kołnierz, skoro on może się powołać na orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego? Nieważne, że izba jest nieuznawana w Europie, nie jest uznawana przez parlament, ale istnieje. Ma ktoś do tego zastrzeżenia? Może je zgłosić do Trybunału Konstytucyjnego. A wiadomo, jakie orzeczenie on wyda. – Ale nie można tknąć Trybunału ani Sądu Najwyższego, bo prezydent zawetuje.   Wszystko wisi więc na prezydencie Andrzeju Dudzie. – To jest fatalne. Polityk miernego formatu, kalibru parafialnego dewota, figurant nadrabiający miną w infantylnych pozach, groteskowy w patetycznych przemowach, ale niezawodny w roli „strażnika świętego ognia”.  I chętnie robi rządowi na złość. Wetuje albo kieruje ustawy do TK. W ten sposób PiS wszystko poblokowało. – Stworzyli układ zamknięty, a dla następców błędne koło. Nietykalni, zabezpieczeni kadencjami, nominacjami, których – choć były bezprawne – nie ma teraz jak uchylić. W opozycji, a jakby nadal przy władzy. Ścigani za przestępstwa, a jeszcze mogą ścigać ścigających. Minister sprawiedliwości w swoim zadaniu skazany jest – jak adwokat w sądzie broniący niemal przegranej sprawy – na kruczki prawne, rozwiązania zastępcze i tymczasowe. Tym większy podziw budzi to, jak umie w przywracaniu praworządności godzić pryncypialność z inwencją i niemal ekwilibrystyką. Widzimy, jaką sprawność osiąga ktoś, kto ma nie tylko kompetencje, ale i charakter.  Mam w takim razie wrażenie, że wynik wyborów samorządowych to zła zapowiedź dla tych wszystkich, którzy chcieliby rozliczyć okres PiS. Dlatego, że obecna władza, jeżeli nie będzie czuła nacisku społecznego, będzie odpuszczała. – Może nie odpuści, ale może się zdemoralizować, zanim skończy proces rozliczeń, tracąc wiarygodność. Efektem byłoby rozczarowanie społeczne, tęsknota za PiS. Do erozji poparcia wystarczą nawet drobne machlojki i pazerność, śmierdzące układziki ludzi nowej władzy, która miała być taka dziewicza i czysta. Można być we czterech Wygląda na to, że PiS jest znakomicie przygotowane do czasów bycia w opozycji. Ma pieniądze, ludzi, swoją opowieść. – Ma instytucje, wspólnoty, choćby takie jak kluby „Gazety Polskiej”; to przecież jest ruch społeczny. Oni to budowali wytrwale, gdy lewica w tym czasie zrezygnowała z socjaldemokratycznego modelu partii-społeczności, z obecności w życiu codziennym swoich zwolenników. Teraz jest obecna tylko w telewizorze.  Dlaczego lewica się wycofała? – Widzimy tu proces oligarchizacji, o którym pisał Robert Michels, a nawet zupełnie trywialną alienację elity. Partie w pewnym momencie działają nie w interesie wyborców, ale w interesie swojego aparatu. To mówił Czarzasty 15 października: będziemy współrządzić. – Najważniejsze, co lider miał do powiedzenia swoim wyborcom: znów jesteśmy przy władzy. Jak to zabrzmiało? Jak wygłodzenie odsuniętych od michy, nie jak manifest reprezentantów. Czy „przy władzy” są zwolennicy lewicy? Czy mają jakiś wpływ? Nie mają wpływu nawet na Czarzastego czy Biedronia, a co dopiero na silniejszych koalicjantów. Te procesy – redukcji partii do stałego komitetu wyborczego – zaczęły się właściwie od początku transformacji. Z małym wyjątkiem – PSL długo się trzymało jako partia masowa. Lewica stopniała, skurczyła się do niszowego zasięgu; liberałowie i ci następni – z założenia tworzyli partie salonowe, kuluarowe… Aż po te partie, które w windzie się mieszczą. I można! Być we czterech, a zebrać kilka milionów głosów i trząść Polską! Dzisiejsze partie to jakby związki zawodowe polityków, a zarazem jak firmy usługowe do wynajęcia na „rynku politycznym”.  Zamknięta grupa, która działa pod sondaże. – I która raz po raz musi sięgnąć do jakiejś oprawy symbolicznej i rytualnej. Wieńce złożyć, kiedy trzeba i komu trzeba. Ale i to w zaniku, „lepsze” są szumne konwencje –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2024, 2024

Kategorie: Kraj, Wywiady