Nastroje w Porozumieniu Jarosława Gowina są co najmniej bojowe. Po weekendowej konwencji jeszcze się zaostrzyły. – Sporo ludzi oczekiwało, że szef powie, że wychodzimy z koalicji – słyszymy od uczestników konwencji.
Ale żadnego wychodzenia z rządu Zjednoczonej Prawicy na razie nie będzie. Porozumienie – w znacznie mniejszym stopniu niż opozycja – ale też czeka na powrót Donalda Tuska i to jak poukłada się sytuacja „po drugiej stronie”.
Wojna w Zjednoczonej Prawicy
Wystąpienie Jarosława Gowina na weekendowym kongresie partii było wprost polityczną „groźbą”, że jeśli zostanie wypchnięty z rządu, to pójdzie „realizować inne scenariusze i będzie w tym skuteczny”. Te inne scenariusze to oczywiście jakiś układ z opozycją.
– Przez chwilę myślałem, że Sobolewski wstanie i wyjdzie – śmieje się polityk z władz Porozumienia – ale my nie grozimy, my nie wypowiadamy wojny, my po prostu stajemy do wojny, którą oni z nami toczą.
W Porozumieniu panuje powszechne przekonanie, że ta wojna musi skończyć się wcześniejszymi wyborami. Być może wiosną przyszłego roku, ale z koalicji trzeba wyjść bijąc się o coś. – Zginąć godnie i bez sensu zawsze zdążymy – słyszymy w kierownictwie Porozumienia. Jak każdy dobry wódz, władze partii chcą sobie wybrać pole bitwy
– Na pewno nie będzie nim wybór Rzecznika Praw Obywatelskich, ale będą podatki. Tak jak premier mówił w weekend, „to jest kompromis na który nie pójdziemy”. Nie pozwolimy podnieść podatków dla mikroprzedsiębiorców, dla osób samozatrudnionych. To są nasi wyborcy i wyborcy, którzy mogą być nasi. Umierając trzeba też napisać pewną narrację polityczną – tłumaczą politycy Porozumienia.
Ta narracja ma być skierowana do wyborców, których zawiódł sztandarowy pomysł PIS czyli Polski Ład. To, że nie wyszło tak jak planował prezes i premier, jest oczywiste. Ponad 40 proc. badanych, i to w CBOS, który prezentuje zazwyczaj sondaże korzystniejsze dla rządu, uważa, że proponowane w programie zmiany w podatkach idą w złym kierunku. W dodatku źle ocenia je jedna czwarta wyborców prawicy, a to oznacza, że Gowin ma z czego brać.
Gowin czuje się oszukany
Skąd ten nagły sprzeciw wicepremiera, ministra rozwoju wobec Polskiego Ładu, który sam podpisał? Jak twierdzą osoby z bardzo bliskiego otoczenia Jarosława Gowina, wicepremier po prostu czuje się oszukany przez premiera Morawieckiego. W Polskim Ładzie znalazło się sporo rozwiązań gospodarczych proponowanych przez ludzi Porozumienia, ale nie znalazło się to najważniejsze – ulga dla samozatrudnionych.
– Morawiecki obiecał nam, że tego samego dnia kiedy zaprezentują Polski Ład zaprezentują też ulgi dla klasy średniej. Okazało się, że mają na myśli tylko tych zatrudnionych na etacie – mówią współpracownicy Jarosława Gowina. W dodatku teraz PiS oskarża Gowina o niepowodzenie programu. – Od dnia prezentacji wciąż negocjujemy z Gowinem zamiast promować Polski Ład – słyszymy w Prawie i Sprawiedliwości. Na razie te negocjacje spełzły na niczym, bo opór ludzi Gowina i samego premiera tylko rośnie.
W dodatku Ładowi sprzeciwia się też Zbigniew Giżyński. Jego koło liczy tylko trzech posłów, ale przy sprzeciwie Porozumienia PiS-owi zostaje 220 pewnych głosów. Konfederacja tym razem nie zagłosuje z partią rządzącą. Ale PiS będzie mogło liczyć na 6 głosów Partii Razem i 3 od Kukiza. To wciąż 229. Z PiS głosują także posłowie Mejza, Kołakowski i Ajchler. To już daje większość.
– O ile wszyscy PiS-owcy zagłosują za, a coraz częściej słychać, że nie wszyscy są gotowi poprzeć te rozwiązania. Posłowie Siarkowska i Zawiślak mają bardzo liberalne poglądy gospodarcze a mogą trafić do Giżyńskiego jeszcze przed głosowaniem Ładu – wyliczają posłowie Porozumienia.
PiS się sypie
Koło Giżyńskiego może rosnąć, bo w PiS-ie panuje spora nerwowość. Wywołana stagnacją partii i zapowiedziami wewnętrznych porządków, które mają zacząć się już w sobotę. Nowi regionalni baronowie będą ustawiać swoich ludzi i wycinać stronników poprzedników, bo tak dzieje się po prostu zawsze.
– W tej chwili jest taka aura sprzyjająca odchodzeniu – mówił na sejmowym korytarzu Ryszard Terlecki. Brzmi dość mocno w ustach jednego z najtwardszych i najwierniejszych żołnierzy prezesa, który jeszcze niedawno odejście profesora Maksymowicza skwitował tak: „mała strata dla wszechświata”.
Wicemarszałek Sejmu dodaje jednak, że wszyscy, którzy odchodzą teraz muszą liczyć się z konsekwencjami. A, jego zdaniem, jest to przede wszystkim „polityczna śmierć” i znalezienie się poza obozem Zjednoczonej Prawicy. Czyli – przekładając z politycznego na nasze – poza listami wyborczymi PiS. Kłopot polega na tym, że zarówno środowisko Gowina jak i Giżyńskiego wie, że niezależnie od wszystkich obietnic i kuszenia teraz, na listach wyborczych i tak ich nie będzie.
– My naprawdę nie mamy nic do stracenia – wzruszają ramionami na pytania o swoją polityczną przyszłość. – A jeśli mamy coś zyskać, to raczej nie w PiS-ie.
Stąd pojawiające się w rozmowach scenariusze poszukiwania innej większości niż ta obecna.
Inne scenariusze
Jak słyszymy od polityków Porozumienia, do Jarosława Gowina odzywają się ostatnio często przedstawiciele Polski 2050 Szymona Hołowni. Nie są to oficjalne rozmowy, negocjacje czy ustalenia, ale wysyłanie sygnałów, że współpraca byłaby korzystna dla obu stron.
– Ludzie Hołowni twierdzą, że mają badania z których wynika, że po sejmowych transferach z lewicy i z lewego skrzydła PO potrzebują dociążenia ze strony konserwatywnej. Moglibyśmy być taką kotwicą – mówią o tych rozmowach osoby bliskie wicepremierowi.
Ale Porozumienie czeka też na powrót Tuska. Chociaż oczywiście z zupełnie innych powodów niż opozycja.
– Rok temu byliśmy gotowi nie dopuścić do wyborów kopertowych za wszelką cenę, nawet za cenę rządu technicznego z opozycją, ale oni po prostu nie potrafili się dogadać między sobą. Być może Tusk ich zmobilizuje i weźmie w garść na tyle, że zaczną uprawiać politykę, a nie partyjne walki – tłumaczą politycy Porozumienia.
Jednak jeśli chodzi o odleglejsze konsekwencje powrotu byłego premiera, politycy Jarosława Gowina są sceptyczni. Ich zdaniem na krótką metę Platforma zyska w sondażach, ale ten efekt nie utrzyma się długo. Także dlatego trzeba poczekać na rozwój sytuacji.
Resort finansów miał w tym tygodniu pokazać szczegółowe rozwiązania podatkowe zawarte w Polskim Ładzie. Tym razem – wyjątkowo – ma to być projekt rządowy, a nie poselski i będzie potrzebował konsultacji. Na to prawo przewiduje 30 dni. PiS chciało sprawę zamknąć w lipcu, ale w tej sytuacji nie zdąży. A zatem głosowanie i ewentualny sprawdzian tego jak zdeterminowany jest Gowin i jego ludzie nastąpi prawdopodobnie dopiero w połowie sierpnia. O ile oczywiście Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało zaryzykować.