0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Piotr Skórnicki / Agencja GazetaPiotr Skórnicki / Ag...

Do 3 lipca państwa członkowskie UE miały czas na wprowadzenie zakazu używania niektórych jednorazowych produktów z plastiku. Mowa tutaj m.in. o patyczkach do uszu, mieszadełkach, sztućcach czy słomkach.

Polska jednak nie odrobiła zadania domowego i wciąż nie wprowadziła odpowiednich przepisów. „O tym, że dyrektywa unijna dotycząca jednorazowych plastików powstanie, wiedzieliśmy w 2017 roku. W 2019 roku dyrektywa weszła w życie z 24-miesięcznym okresem przejściowym, a Polska zadeklarowała dostosowanie się do niej. Minęły dwa lata, a przepisów krajowych nadal nie ma” – komentuje Piotr Barczak z European Environmental Bureau i Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.

Jak dodaje,

w Polsce rocznie marnujemy 132 sztuki opakowań na osobę.

"Nie są przetwarzane, nie są zbierane selektywnie – lądują w środowisku, albo na składowisku albo w spalarni. Dla porównania, w Niemczech czy Chorwacji marnowanych jest tylko 10-20 opakowań na osobę. To ogromna różnica, która pokazuje, że nie powinniśmy dłużej zwlekać z przyjęciem odpowiednich przepisów: na przykład obowiązkowego systemu kaucyjnego na wszystkie opakowania na napoje, w tym na alkohole” – dodaje Barczak.

Milion butelek w sekundę

Dyrektywa w sprawie ograniczenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko (SUP – z ang. single use plastics) ma zmniejszyć liczbę niepotrzebnych, jednorazowych plastików, które co roku trafiają do środowiska.

Niestety na razie zalewa nas plastikowe morze. Jak podaje Stowarzyszenie Zero Waste, rocznie w Europie produkuje się 58 milionów ton plastiku. 40 proc. z tego stanowią opakowania – butelki, pudełka czy kubeczki.

W ciągu ostatnich 50 lat globalna produkcja plastiku wzrosła dwudziestokrotnie, a rocznie do mórz i oceanów trafia od 5 do 13 mln ton tworzyw sztucznych.

W samej Polsce w 2015 roku (nowszych badań brakuje) wytworzyliśmy prawie 936 tys. ton śmieci z tworzyw sztucznych. To około 25 kg na osobę.

Stowarzyszenie Zero Waste wylicza, że co minutę na świecie kupowanych jest milion plastikowych butelek i dwa miliony jednorazowych siatek. Średni czas używania „nylonówki” to 12 minut. Co więcej, rocznie człowiek zjada ok. 70 tys. mikroplastików. Według badań z 2019 roku z Uniwersytetu w Newcastle tygodniowo możemy zjadać 5 gramów plastiku. To tyle, ile waży karta płatnicza. „Dlatego opieszałość we wprowadzeniu odpowiednich przepisów jest działaniem, które negatywnie wpłynie na nasze zdrowie i bezpieczeństwo” – komentuje Piotr Barczak.

Przeczytaj także:

Co wprowadza dyrektywa SUP?

Przede wszystkim, obowiązkowy poziom 90 proc. selektywnej zbiórki butelek po napojach do 2029 roku (celem pośrednim jest poziom 77 proc. zbiórki do 2025 roku). Do 2030 roku wszystkie butelki mają być wykonane przynajmniej w 30 proc. z materiału z recyklingu. Od 3 lipca z rynku powinny zniknąć patyczki do uszu, słomki, plastikowe sztućce, rurki, kijki do balonów, a także styropianowe kubki i pudełka na żywność. Producenci będą musieli informować na opakowaniach m.in. papierosów czy podpasek i tamponów o negatywnym wpływie na środowisko.

Kraje członkowskie mogą wprowadzić zapisy dyrektywy albo zaplanować bardziej ambitne kroki. I właśnie tych ambitnych kroków oczekiwali aktywiści zajmujący się gospodarką odpadami od polskiej ustawy. Jej nowela, która wprowadza zgodne z unijną dyrektywą postanowienia, przeszła już konsultacje społeczne. „Teraz sprawa utknęła. Najszybciej Sejm będzie mógł się nią zająć po wakacjach, a to oznacza, że odpowiednie przepisy zostaną wprowadzone najszybciej pod koniec roku. Jeśli nie w 2022” – mówi Piotr Barczak.

Więcej ambicji

Stowarzyszenie Zero Waste brało udział w konsultacjach społecznych tej ustawy. Zaproponowało szereg rozwiązań, dzięki którym polska ustawa będzie bardziej ambitna. Przykłady?

Aktywiści proponują kaucję doliczaną do każdego jednorazowego opakowania, dla którego istnieje wielorazowa alternatywa. Na przykład do każdej kawy kupowanej w jednorazowym kubku miałaby być doliczana złotówka. Jak podkreślają, to musi być kwota, którą konsument zauważy.

„Proponujemy również, żeby w zamówieniach publicznych nie było jednorazówek. Chodzi o zamówienia dla administracji publicznej – szkół, urzędów czy szpitali. Administracja musi dawać przykład. Przez taki zakaz państwo przygotowuje rynek i producentów na to, by mieli w ofercie wielorazowe rozwiązania. Nie może być tak, że administracja publiczna namawia mieszkańców czy przedsiębiorców do rezygnacji z plastiku, a jednocześnie serwuje posiłki na plastikowych talerzykach czy zamawia wodę w plastikowych butelkach” – komentuje Piotr Barczak.

Jego zdaniem ustawa powinna również zapewniać, że konsument może przyjść np. do sklepu z własnym opakowaniem. „Nie mogą zdarzać się sytuacje, w których sprzedawca odmawia nam zapakowania produktów do własnego opakowania. Dlatego potrzebne są jasne zapisy w tej kwestii” – dodaje.

Polskie Stowarzyszenie Zero Waste proponuje również, żeby na masowych imprezach, na których organizacje są wydawane pozwolenia, zakazać używania jednorazówek. Takie rozwiązanie wprowadzono m.in. w Belgii. W uwagach aktywistów znalazł się także zapis dotyczący obciążenia producentów opłatami na rzecz uregulowania przez Polskę tzw. europejskiego podatku od niepoddanych recyklingowi opakowań z tworzyw sztucznych. „To skandal, aby nieudolność producentów w zapewnieniu recyklingu była sponsorowana przez budżet państwa. Pieniądze podatników są potrzebne w służbie zdrowia i szkołach, a nie w kieszeniach producentów plastiku” - komentuje Piotr Barczak.

„Opowiadamy się za wprowadzeniem minimalnego wymaganego udziału opakowań wielorazowych w tynku opakowań ogółem na poziomie minimum 50 proc. do 2030 roku. Niezbędne jest ustalenie do 2030 roku przynajmniej 50 proc. minimalnej zawartości recyklatu dla wszystkich typów opakowań: szkła, aluminium i tworzyw sztucznych. Cel ten powinien być wzmacniany opłatą modulowaną, ponoszoną przez wprowadzających wyłącznie od użytego surowca pierwotnego” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu Stowarzyszenia Zero Waste.

10 tysięcy sieci w Bałtyku

Kolejnym dużym problemem związanym z odpadami plastikowymi są sieci rybackie porzucane w morzu. „Wciąż brakuje środków zaradczych, które by ten problem rozwiązały. My proponujemy, żeby sieci były ewidencjonowane – tak, aby każdy użytkownik się z nich rozliczał, co pomogłoby wyeliminować porzucania sieci w morzu” – tłumaczy Barczak.

Jak wylicza organizacja WWF, każdego roku do mórz i oceanów trafia milion porzuconych sieci. Do samego Bałtyku około 10 tysięcy sztuk. Aktywiści domagają się, by producenci byli obciążeni kosztami wyławiania sieci. Konieczny, ich zdaniem, jest także sprawny system ich utylizacji. „Obecnie, porty oraz ich infrastruktura nie są przygotowane na odbiór tego typu odpadów. Wyniki analizy przeprowadzonej w ramach projektu MARELITT Baltic wykazały, że jedynie w 28 proc. portach są dostępne urządzenia do odbioru zużytych sieci, natomiast brak jakichkolwiek urządzeń do odbioru sieci wyło­wionych z morza” – pisze WWF w swoim stanowisku.

Pięć krajów na czele rankingu

Organizacja Seas at Risk sprawdziła, jak poszczególne kraje poradziły sobie z wprowadzaniem przepisów ograniczających używanie plastiku. W czołówce rankingu są Francja, Szwecja, Estonia, Irlandia i Grecja.

W raporcie „Moving on from single-use plastics: how is Europe doing?” (Rezygnując z plastików jednokrotnego użytku: jak radzi sobie Europa?”), organizacja opisuje poszczególne krajowe polityki. I tak w Estonii do każdego jednorazowego kubeczka albo opakowania będzie doliczana kwota nie mniejsza niż 0,50 euro. Do końca 2023 roku wszędzie będzie można kupować produkty czy napoje do własnych opakowań, a do końca 2025 roku producenci będą zobowiązani do wykorzystywania opakowań wielokrotnego użytku.

Z kolei Francja przyjęła odpowiednie przepisy już w ubiegłym roku, wprowadzając pięcioletnią strategię. Według niej do końca 2025 roku wycofane zostaną wszystkie niekonieczne plastikowe opakowania. Czyli takie, które nie pełnią żadnych funkcji ochronnych, nie są istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa żywnościowego czy transportu. Do 2030 roku liczna plastikowych butelek na francuskim rynku ma spaść o 50 proc. Rząd pracuje również nad wprowadzeniem celu dotyczącego minimalnego udziału wielorazowych opakowań. Według najnowszej propozycji miałoby to być 10 proc. do 2027 roku.

Najbardziej ambitne kraje zostały zaznaczone na mapie Seas at Risk kolorem zielonym. Na żółto oznaczono państwa, które wprowadzają przepisy, ale zbyt wolno lub na minimalnym poziomie. W tym gronie znalazły się m.in. Niemcy, gdzie zobligowano duże restauracje i fast-foody do wprowadzenia opakowań wielokrotnego użytku, ale pominięto mniejsze lokale i nie ustalono żadnych kaucji za użycie jednorazowych plastików. Na żółtej liście mamy również Węgry. Tam przyjęto przepisy zgodne z unijnymi i dodano do nich zakaz sprzedaży lekkich torebek plastikowych od 2023 roku.

Polska na czerwonej liście

Na czerwono zaznaczono kraje, które wciąż nie wprowadziły odpowiednich przepisów, a prace nad nimi są słabo zaawansowane. Tutaj na liście mamy Czechy, Bułgarię, Rumunię i Polskę. Co prawda nie zostaliśmy ocenieni najgorzej z czerwonej grupy – w przypadku Rumunii w rubryce „brakujące przepisy” autorzy raportu wpisali „wszystkie”. Rumunia nawet nie zaczęła prac nad ustawą. Również w Bułgarii prace stanęły, a jako przyczynę autorzy podają wybory parlamentarne w kwietniu i cały proces tworzenia rządu. W Czechach pojawił się projekt ustawy, ale nie jest pewne, kiedy i jak nowe przepisy miałyby zostać wprowadzone.

Polska, jak zauważają autorzy raportu, przygotowała ustawę, która przeszła konsultacje publiczne. Seas at Risk podkreśla jednak, że wciąż brakuje konkretnych celów i dat odejścia od jednorazowych plastików. Autorzy odnotowują również sprzeciw producentów wobec podatku od plastikowych opakowań, o którym pisaliśmy tutaj:

Powodem opóźnienia we wprowadzaniu przepisów ma być pandemia COVID-19.

„To żadna wymówka” – komentuje Piotr Barczak i dodaje: „Dyrektywa weszła w życie w 2019 roku, jeszcze przed pandemią. Już wtedy słyszeliśmy, że Ministerstwo Środowiska zaczęło prace nad ustawą. A tymczasem konsultacje ruszyły na dwa miesiące przed terminem, w którym powinniśmy już wprowadzić nowe przepisy do polskiego prawa. Co się działo przez dwa lata? To nie pandemia jest powodem, a brak kompetencji, opieszałość i zbyt późna reakcja administracji na unijne wymogi”.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze