Przypomnijmy, że sprawa, która wstrząsnęła Wrocławiem miała miejsce 1 lipca. Zespół transportu medycznego jednej z prywatnych firm, dwukrotnie próbował przekazać szpitalowi przy ul. Koszarowej martwą pacjentkę. Najpierw na oddział zakaźny, później internistyczny. Jeden z lekarzy zauważył, że 31-letni sanitariusz dziwnie się zachowuje i postanowił wezwać policję. Funkcjonariusze zbadali mężczyznę i ustalili, że jest pod wpływem narkotyków. Kiedy został przeszukany, odkryto przy nim amfetaminę.
WIĘCEJ O PRZEBIEGU ZDARZENIA PRZECZYTASZ TU link
Policjanci zatrzymali sanitariusza, a gdy przeszukali jego mieszkanie, odkryli więcej porcji amfetaminy. W związku z tym, że okazało się, iż mężczyzna był już karany za przestępstwa narkotykowe, także z art. 59 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, czyli za handel narkotykami, zastosowano wobec niego środki zapobiegawcze w postaci trzech miesięcy aresztu.
- Należy pamiętać, że śledztwo ws. tego mężczyzny toczy się zupełnie obok faktu, iż sanitariusz próbował pozostawić w szpitalu martwą pacjentkę – zaznacza prok. Beata Łęcka. - Sąd zastosował areszt wobec mężczyzny, ponieważ jest on recydywistą. Zupełnie osobno będziemy rozpatrywać kwestię transportu pacjentki – dodaje. Kobieta, którą przewożono 1 lipca miała ponad 80 lat. - Musimy sprawdzić, czy na pewno pacjentka nadawała się do transportu i czy miałaby szansę przeżyć, gdyby ów transport się nie odbył. Ale to dwie zupełnie różne sprawy.
Tomaszowi Sz., sanitariuszowi postawiono zarzut o posiadanie znacznej ilości narkotyków. Za popełnione przestępstwo grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?