RMF FM podaje nieoficjalnie, że poszukiwany drugą dobę Jacek Jaworek jest uzbrojony i niebezpieczny. W obławie bierze udział kilkudziesięciu policjantów z Częstochowy, a także innych powiatów. Funkcjonariusze korzystają z psów tropiących, są też konne patrole. Policja do przeczesywania terenu używa dwóch helikopterów i drona.
Do tragedii w leżących kilkadziesiąt kilometrów od Częstochowy Borowcach doszło w nocy z piątku na sobotę. Ok. godz. 1 dyżurny policji otrzymał zgłoszenie dotyczące awantury domowej w jednorodzinnym domu. "Policjanci, którzy przyjechali na miejsce zgłoszenia, ujawnili zwłoki 3 osób. Okazali się nimi mieszkańcy domu: 44-letnie małżeństwo oraz ich 17-letni syn" - czytamy w komunikacie.
Funkcjonariusze szybko ustalili, że prawdopodobnym sprawcą zabójstwa jest 52-letni Jacek Jaworek. To brat zabitego 44-latka, który w ostatnim czasie mieszkał z ofiarami pod jednym dachem. Na polecenie prokuratury rozpoczęły się jego poszukiwania. W internecie opublikowano wizerunek podejrzanego, komunikat o poszukiwaniach wysłało Rządowe Centrum Bezpieczeństwa.
Wszystkie ofiary miały rany postrzałowe. TVN24 podaje nieoficjalnie, że Jaworek oddał siedem strzałów do swojego brata.
Do mediów przedostają się kolejne szczegóły na temat zbrodni w Borowcach. Dziennikarze Polsat News dotarli do rodziny domniemanego sprawcy i jego ofiar. "Z ich relacji wiemy, że 13-letni syn zamordowanego 44-letniego małżeństwa przeżył tylko dlatego, że schował się za kanapą. Kiedy kłótnia się uspokoiła i przestały padać strzały chłopak uciekł, aby schronić się u swoich bliskich" - podała stacja.
"Super Express" donosi, że Jaworek wprowadził się do rodziny ok. pół roku temu. Miał tam mieszkać dwa tygodnie. Z relacji znajomej rodziny wynika, że 52-latek zastraszał rodzinę.