Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Po wyroku Trybunału pani Przyłębskiej – Polska na krawędzi

Manifestacja w obronie wolnych sądów w Częstochowie w związku z odsunięciem od orzekania sędziów Igora Tuleyi, Pawła Juszczyszyna i Beaty Morawiec. Manifestacja w obronie wolnych sądów w Częstochowie w związku z odsunięciem od orzekania sędziów Igora Tuleyi, Pawła Juszczyszyna i Beaty Morawiec. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Skoro władze Polski publicznie zapowiadają, że nie będą słuchać TSUE, to tym samym podważają sens Unii: jej istnienie opiera się na wspólnych zasadach dla wszystkich. Jeśli każdy ma robić to, co mu wygodnie – żadnej Unii nie będzie.

Trybunał Konstytucyjny, a konkretniej jego pięcioosobowa atrapa, orzekł, że unijne prawo jest niezgodne z polską konstytucją i to w arcyważniej sprawie, mianowicie niezależności sądów i niezawisłości sędziów. To wydarzenie bardzo poważne, bo nie chodzi o wybryk jakiejś grupki fantastów czy o samą tę atrapę sądu z byłym prokuratorem Piotrowiczem na czele, lecz o orzeczenie, o które zabiegały najważniejsze osobistości rządzącej nami partii: prezydent, premier, minister sprawiedliwości, najpewniej i sam szef rządzącej krajem partii. Ten wyrok może zapowiadać trudną do opanowania lawinę konsekwencji, która wyrzuci Polskę poza Unię Europejską. Skoro bowiem władze Polski publicznie zapowiadają, że nie będą słuchać TSUE, czyli Trybunału Sprawiedliwości powołanego właśnie do rozstrzygania sporów, i że jego orzeczenia mają za nic, to tym samym podważają sens Unii: jej istnienie opiera się na wspólnych zasadach dla wszystkich. Jeśli każdy ma robić to, co mu wygodnie – żadnej Unii nie będzie.

Czytaj także: Po wyroku TSUE. Nadciąga zmęczenie taką Polską w Unii

Najpierw brexit, potem polexit?

Nasuwa się najprostsze porównanie sportowe: w turnieju piłkarskim nasz piłkarz zatrzymał piłkę ręką i sędzia dyktuje rzut karny. Ale kapitan przegrywającej drużyny ignoruje sędziego, sam bierze piłkę do ręki, biegnie na pole przeciwnika i wrzuca ją do drugiej bramki, ogłaszając wynik 1:0 dla siebie. Oczywiście fizycznie jest to do wykonania, ale trudno z taką drużyną grać we wspólnym turnieju. To nie ma sensu.

Ilustracja jest lekka, ale sprawa śmiertelnie poważna. Przypomnijmy, że pierwszym i natychmiastowym postanowieniem wychodzącej z Unii Wielkiej Brytanii było ogłoszenie, że Zjednoczone Królestwo nie będzie uznawać orzeczeń TSUE. Biję na alarm, gdyż wyobrażam sobie, że Wielka Brytania i inne kraje, na przykład odległa Portugalia, Grecja czy najpotężniejsze Niemcy – mogą bez Unii żyć tak czy siak. Natomiast Polska – z jej tragiczną historią, wciśnięta między znacznie silniejsze od niej kraje, z Rosją jawnie zaprzeczającą wyrządzonym nam krzywdom i coraz groźniejszą – musi być w Unii, a nie osamotniona, w jakiejś szarej strefie czy wśród krajów satelitarnych Rosji, jak niektóre republiki Azji Środkowej. Aż dziw, że Polacy tak spokojnie na to reagują.

Czytaj też: Czy Trybunał Przyłębskiej wykolei Polskę z europejskich torów?

PiS stosuje praktykę „podwójnego państwa”

Być może ludzie pogubili się już w tym chaosie: tu jakieś normy konstytucyjne, tam ustawy szczegółowe, tu traktaty i umowy międzynarodowe, tam sądy krajowe, tu wspólne, sędziowie tu wybierani, tam mianowani, jeden się odwołuje, drugi zaprzecza itd. Do tego dochodzi praktyka „podwójnego państwa” stworzonego przez PiS, które stosuje własne definicje zarówno prawa, jak i sprawiedliwości o znaczeniu odbiegającym od przyjętych przez większość ludzi w Europie. Nie będzie to więc typowe prawnicze wyjaśnienie tego, co się dzieje, lecz uproszczenie oddające istotę posunięcia PiS, by się wyzwolić od jakiegokolwiek sądu – tak krajowego, jak i zagranicznego. PiS mówi: rządzę, jak chcę, nikt nie ma prawa mnie krytykować czy oceniać.

Postępowanie było takie: ponieważ sądy w Polsce działały kulawo i sam w „Polityce” napisałem o tym wiele artykułów przed 2015 r., to PiS zarządził „reformę” sądownictwa. Nie usprawniała ona ani trybu postępowania, ani przebiegu spraw, lecz opierała się na wymianie jednych sędziów na nowych sędziów, którzy z założenia mieli być lepsi niż ci usuwani ze stanowisk. Do swoich mamy zaufanie, to jasne. Swoi nie zrobią nam krzywdy ani nie będą zaglądać, gdzie nie trzeba. Oczywiście nie ma jak zmienić wszystkich sędziów, sądy rozpatrywały astronomiczną liczbę 15 mln spraw rocznie, więc sprawy karne – o kradzieże czy cywilne – o umowy takie czy inne albo rodzinne – rozwody, opieka nad dziećmi – będą się toczyły, jak toczą. Ale już tam, gdzie wchodzą rzeczy grube – korupcja samej władzy, demonstracje przeciw rządowi czy praca sędziów, którzy pytają, czy nie było oszustw sejmowych czy wyborczych – to co innego, na takich sprawach położymy rękę. Jak? Obsadzimy główne stanowiska sędziowskie – w najważniejszych instancjach kraju: Trybunale Konstytucyjnym czy Sądzie Najwyższym i Prokuraturze Generalnej – swoimi ludźmi, którzy odpowiednio pokierują najważniejszymi sprawami.

Czytaj także: Jak Trybunał Przyłębskiej może doprowadzić do izolacji Polski w UE

Tak się karze niepokornych sędziów

To się nazywa upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości. Jak mianujemy nowych sędziów? Po prostu przejmiemy Krajową Radę Sądownictwa (KRS), która sędziów wybiera. I teraz dla zrozumienia – przykład sędziego Juszczyszyna. Ten sędzia niczego nie ukradł, nie prowadził po pijaku, nikomu nie ubliżył, nie spóźnił żadnej rozprawy. Po prostu kontrolując wynik którejś sprawy w drugiej instancji, postanowił sprawdzić, czy sędzia tej samej sprawy w pierwszej instancji był rzeczywiście prawidłowo powołany. Czy gwarantował bezstronność. Zażądał ujawnienia, jak proces wyboru tego sędziego przebiegał, kto popierał jego wybór sędziego. Powołał się przy tym na inne orzeczenie TSUE. Za tę zuchwałość kontroli jego zwierzchnik obciął mu pensję i odsunął od wykonywania obowiązków służbowych, czyli prościej mówiąc, wyrzucił z sądu. I ciekawostka, ten zwierzchnik – Maciej Nawacki – na oczach całej sali sędziów podarł ich uchwałę, co pewnie widzieliście w telewizji – sam został wcześniej wybrany do nowej KRS.

Nie trzeba być prawnikiem, aby widzieć w takim postępowaniu jaskrawe łamanie niezawisłości sędziego. Posłużyłem się tym jednym przykładem, ale jest ich wiele. Nic dziwnego, że zaniepokojona Komisja Europejska złożyła skargę do TSUE, że w Polsce z niezależnością sądów i niezawisłością sędziów są poważne problemy. TSUE w orzeczeniu tymczasowym się z tym zgodził. Uznał, że Izba Dyscyplinarna SN nie daje „pełnej rękojmi niezawisłości i bezstronności” i nie jest chroniona przed wpływami władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Czytaj także: PiS igra z ogniem. Stawką jest członkostwo w UE

PiS robi z ludzi idiotów

I zaraz dosłownie tego samego dnia owa atrapa Trybunału Konstytucyjnego orzekła, że TSUE nie może oceniać – uwaga – „ustroju i właściwości polskich sądów oraz trybu postępowania przed polskimi sądami”, bo to jest niezgodne z polską konstytucją i nie leży w kompetencjach sądu zagranicznego.

Tu właśnie PiS robi z ludzi idiotów. Oczywiście, że TSUE nie bierze się do zmieniania „ustroju i właściwości polskich sądów” ani „trybu postępowania przed polskimi sądami”. Sądy w krajach członkowskich mogą się inaczej nazywać, być powoływane tak lub siak, nawet z nominacji, mogą być dwuinstancyjne lub jednoinstancyjne, rozprawy mogą być codziennie albo tylko we czwartki, mogą być sędziowie zawodowi i ławnicy czy ławy przysięgłych, mogą być togi lub łańcuchy na piersiach, wnioski składane osobiście lub pocztą – w ogóle nie to chodzi. Skarga na Polski rząd zarzucała zagrożenie niezawisłości sędziów i ich flekowanie za pomocą nowej Izby Dyscyplinarnej. Niezawisłość sędziego to co innego niż organizacja sądów czy procedura. Sędzia ma być niezawisły niezależnie od tego, jaki jest ustrój, kolor togi czy budynek sądu albo język rozprawy.

Zmierzam do konkluzji. Może wszystko byłoby dla laika bardziej zrozumiałe, gdyby to tak opisać: już mniejsza o rozważanie, czy unijne prawo jest zgodne z polską konstytucją czy nie. Po prostu to, co PiS robi z sędziami jest przede wszystkim niezgodne z polską konstytucją, która podkreśla prawo obywatela do bezstronnego sądu i jest całkiem klarowna w arcyważnej sprawie niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Nawet gdyby TSUE w ogóle się w tej sprawie nie wypowiadał, to niezawisłość sędziów jest w Polsce łamana i była łamana. Po prostu PiS się zirytował, że Trybunał Europejski go krytykuje, bo nikt nie ma prawa tak Polski (czytaj: polskiego rządu) krytykować i w ogóle nie ma prawa do żadnej oceny tego, co PiS z sędziami robi. Przecież o to chodzi.

Czytaj też: Niewiarygodni i podejrzani. W co Morawiecki gra z UE?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną