Nie milkną echa wczorajszych słów Mariusza Kamińskiego, który nazwał przewodniczącego komisji śledczej ds. wyborów kopertowych Dariusza Jońskiego "świnią". Były szef MSWiA wyjaśnił w Porannej rozmowie w RMF FM, że była to forma protestu przeciwko sposobowi przesłuchiwania. Dodał, że jeśli Dariusz Joński i Michał Szczerba dalej będą w ten sposób prowadzić "seanse nienawiści", jak nazwał komisje śledcze, to doczekają się odpowiedzialności.

Początek tego tygodnia to swoiste tournée Mariusza Kamińskiego po sejmowych komisjach śledczych - w poniedziałek był przesłuchiwany przez komisję ds. afery wizowej, a we wtorek stawił się na komisji ds. wyborów kopertowych.

Wczoraj, podczas posiedzenia komisji ds. wyborów kopertowych, pytano go m.in. o przygotowanie do wyborów korespondencyjnych w 2020 roku. Były szef MSWiA, wraz z ówczesnym ministrem aktywów państwowych Jackiem Sasinem, był jednym z dwóch ministrów, którym premier Mateusz Morawiecki zlecił to zadanie.

Kolejna sprawa to zeznania Michała Wypija - posła Porozumienia Jarosława Gowina, które było przeciwne wyborom kopertowym. Michał Wypij podczas jednego z poprzednich posiedzeń komisji zeznał, że w czasie spotkania organizacyjnego w sprawie wyborów, do którego doszło w willi premiera na ul. Parkowej, Mariusz Kamiński wpadł w furię i groził przeciwnikom wyborów więzieniemMiał im też mówić, że powinni być zniszczeni.

Właśnie o te wydarzenia sprzed czterech lat przewodniczący komisji śledczej ds. wyborów kopertowych Dariusz Joński zaczął dopytywać Mariusza Kamińskiego. Chciałbym pana wprost zapytać, czy był pan pod wpływem środków bądź substancji odurzających - krótko mówiąc, czy był pan trzeźwy? Pytam dlatego, że trudno sobie wyobrazić, że koordynator służb specjalnych mógł wpadać w furię. Pytam pana wprost, czy był pan wtedy trzeźwy - pytał.

Szanowny panie. Jest pan świnią - odpowiedział mu były szef MSWiA, po czym wyszedł z sali sejmowej. Kiedy po kilku minutach wrócił na posiedzenie, zarzucił Jońskiemu insynuacje, że był pod wpływem środków odurzających czy alkoholu. Sprawa pana manipulacji, insynuacji będzie miała dalszy ciąg - grzmiał.

"Ja się czuję jak w PRL-u"

Mariusz Kamiński, który był gościem dzisiejszej Porannej rozmowy w RMF FM, wyjaśnił, że jego słowa do Dariusza Jońskiego były formą protestu "przeciwko temu, co się na tych komisjach dzieje". To nie są komisje śledcze. (...) To, co się teraz dzieje, to jest karykatura komisji śledczych. To są seanse nienawiści urządzone przeciwko osobom niewygodnym dla obecnej władzy. Nie można w ten sposób łamać podstawowych standardów - powiedział w rozmowie z Robertem Mazurkiem.

Jeżeli ja mówię, że te fakty, w oparciu o które formułuje się wobec mnie jakieś pytania, są nieprawdziwe, kiedy usiłuję zaprotestować i wyłącza mi się mikrofon, to jest po prostu zwykłe świństwo - zaznaczył, dodając, że Dariusz Joński i Michał Szczerba - odpowiednio szefowie komisji ds. wyborów kopertowych i afery wizowej - ingerują w swobodną wypowiedź.

Na pytanie Roberta Mazurka, czy obaj politycy Koalicji Obywatelskiej mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności, polityk Prawa i Sprawiedliwości odparł, że "jeśli dalej będą prowadzić seanse nienawiści zwane komisjami śledczymi, to się tego doczekają"Mamy do czynienia z nadużyciem władzy. Ja się czuję jak w PRL-u. To są takie zomowskie ścieżki zdrowia - dodał.

Na uwagę, że nikt przecież nie stosuje wobec niego przemocy fizycznej, co miało miejsce regularnie w PRL-u, były szef MSWiA odparł, że mowa w tej sytuacji o "pewnej przenośni".

Mnie nie chodzi o przemoc fizyczną, ale tak naprawdę chodzi o nadużycie władzy i taką polityczną przemoc. To, co się dzieje, jest całkowicie wbrew standardom opracowanym przez Trybunał Konstytucyjny we wrześniu 2006 roku. W jednym z orzeczeń Trybunał Konstytucyjny wyraźnie wskazał parlamentowi, jak mają funkcjonować komisje śledcze - przypomniał, zaznaczając, że "nie można znieważać świadków, naruszać ich dóbr osobistych i zniesławiać".