Przeciwniczką rozstawionej z nr. 9 Polki będzie jej dobra znajoma, a nawet więcej niż znajoma, bo Iga w wywiadach nazywa Kaję Juvan najlepszą przyjaciółką. Ta sympatia to spadek po czasach juniorskich, bo dziś panie idą innymi drogami – Polka jest jedną z gwiazd tenisa, powszechnie uznawaną za największy talent, jaki pojawił się w tym sporcie od lat, a Słowenka to nr 101 w rankingu WTA.
Razem były w półfinale debla w juniorskim Wimbledonie 2016, a dwa lata później wywalczyły złoty medal Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Buenos Aires. W dorosłym tenisie spotkały się tylko raz – w styczniu tego roku w Melbourne w jednym z turniejów przed Australian Open Świątek wygrała 2:6, 6:1, 6:2.
Polka jest oczywiście faworytką nie tylko tego meczu, ale i całego turnieju, dziennik „L'Equipe" umieścił ją na pierwszym miejscu swego rankingu wraz z Australijką Ashleigh Barty, obu przyznając po cztery gwiazdki. Dwie gwiazdki dostała Białorusinka Aryna Sabalenka, a po jednej Hiszpanka Garbine Muguruza i Kanadyjka Bianca Andreescu.
Wśród faworytek nikt natomiast nie wymienia najlepiej zarabiającej tenisistki świata Naomi Osaki, która na kortach ziemnych grać nie lubi. Japonka zwycięstwo w pierwszej rundzie nad Rumunką Patricią Marią Tig (6:4, 7:6) ma już za sobą, ale jeśli dalej będzie grała tak słabo, to swego paryskiego bilansu nie poprawi (w trzech startach nigdy nie awansowała poza trzecią rundę).
Osaka przed turniejem kolejny raz dała dowód, że choć nie mówi głośno, umie wywołać burzę. Oświadczyła po prostu, że nie będzie uczestniczyła w obowiązkowych pomeczowych spotkaniach z dziennikarzami w trosce o swoje zdrowie mentalne i ogólny błogostan. I pierwszy krok już zrobiła, po zwycięstwie nad Tig na konferencję prasową nie przyszła.