Kup subskrypcję
Zaloguj się

Rząd nieoczekiwanie uderzy w najbiedniejszych Polaków. "PiS jest ofiarą własnych działań"

Ulga dla klasy średniej, ulga dla samozatrudnionych, a teraz wiele wskazuje na to, że rząd będzie musiał wymyślić ulgę dla "mikrodochodów". Okazuje się bowiem, że wprowadzając Polski Ład, PiS uderzy w osoby, które zarabiały w ciągu roku kilka tysięcy złotych i do tej pory nie płaciły żadnych podatków. – Politycy stali się ofiarami własnych działań. Wszystko jest doraźne i bez planu – mówi nam ekonomista Stanisław Gomułka. – To antysystem patchworkowo-bypassowy z ulgami dla każdego – krytykuje zmiany podatkowe Sławomir Dudek z FOR.

Rząd zmieniając system podatkowy, zmarnował na razie szansę na prawdziwą i potrzebną zmianę.
Rząd zmieniając system podatkowy, zmarnował na razie szansę na prawdziwą i potrzebną zmianę. | Foto: Piotr Molecki/East News / East News

Polski Ład miał być nowym otwarciem dla Zjednoczonej Prawicy i kompleksowym planem zmiany naszej zastanej rzeczywistości. Jednak im dłużej eksperci wgryzają się w jego zapisy, tym staje się on coraz bardziej problematyczny.

Zmiany podatkowe. PiS uderzy w najbiedniejszych

– Od długiego czasu ostrzegam, że od kilku lat nasz system podatkowo-składkowy stał się areną walki politycznej, a co najgorsze PR-owej. Do systemu co wybory wkładane są kolejne wykluczenia, ulgi, zwolnienia – mówi w rozmowie z Business Insider Polska Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR.

– To już nie jest "system", bo system powinien być uporządkowany, przejrzysty, stworzony na podstawie jasnych celów i kryteriów. A my mamy bałagan, antysystem patchworkowo-bypassowy z ulgami dla każdego – ocenia.

Jego zdaniem kłopot z Polskim Ładem jest taki, że zamiast kompleksowego planu mamy "wydmuszkę", która jest pełna dziur.

"Nie ma rozstrzygnięcia i informacji, co będzie z działalnością gospodarczą na ryczałcie i karcie podatkowej. Jakie składki zdrowotne będą oni płacić? Od przychodu? Ryczałtowe? MF mówi, że trwają analizy. To kilkaset tysięcy podatników i nikt z autorów ładu o nich nie pomyślał przed ogłaszaniem tak przełomowej strategii gospodarczej? Absurd" – podsumowuje krótko.

Według niego w planie PiS jest także "kolejna kompromitacja", która tym razem uderza stricte w elektorat rządu, czyli najmniej zarabiających.

Autorzy zapomnieli o grupie podatników, którzy dysponują doraźnymi, niewielkimi dochodami. Dzisiaj takie osoby w ogóle nie płaciły ani podatku, ani NFZ, bo korzystały z ulgi zapisanej w art. 83 ust. 1 w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej. Zgodnie z tą ulgą składka na NFZ nie może być mniejsza niż zaliczka na PIT. Dla tych osób nawet w dzisiejszym stanie prawnym PIT wynosił zero, czyli NFZ też wynosił zero. A ta ulga w Polskim Ładzie jest likwidowana. Teraz podatnicy z drobnymi dochodami zapłacą 9 proc. nowego podatku, a więc stracą. Mamy więc drugi "trójkąt Morawieckiego". Wkrótce usłyszymy o kolejnej uldze, tym razem dla "mikrodochodów". Kolejna komplikacja. A już w mediach słyszymy o uldze dla samozatrudnionych.

Ekonomista, mówiąc o "trójkącie Morawieckiego", ma na myśli ulgę dla klasy średniej zapisaną na podstawie wzorów matematycznych.

Kto zyska, a kto straci na Polskim Ładzie
Kto zyska, a kto straci na Polskim Ładzie | Sławomir Dudek

Ulga ulgę popędza

Ministerstwo Finansów oraz sam premier zapowiadali, że chcą tak zmienić system podatkowy, aby nie tylko go uprościć, ale także zwiększyć progresywność. Niestety, wygląda na to, że nasz niezwykle skomplikowany system podatkowy będzie miał jeszcze więcej łatek i dodatkowych "sklejek".

Resort finansów już zapowiedział, że przez zaproponowane w Polskim Ładzie zmiany straci wspomniana już klasa średnia oraz samozatrudnieni. Rząd przygotował więc dla nich dodatkowe ulgi. I tu pojawia się problem. Po pierwsze, politycy muszą szukać recept na rozwiązanie problemów, które sami stworzyli. Po drugie, takie działanie komplikuje dodatkowo cały system (pytanie otwarte brzmi: czy przez cały rok będziemy płacili większe podatki, a tylko raz w roku fiskus zwróci nam ulgę?).

Małgorzata Samborska, ekspertka podatkowa firmy Grant Thornton, jest zdania, że jeśli chodzi o podatki, to najlepsze są proste i przejrzyste konstrukcje. Dlatego też na przykład ulga dla klasy średniej, wyliczana za pomocą algorytmu, jest dodatkowym komplikowaniem systemu.

– Jako doradca podatkowy jestem jak najbardziej za wprowadzeniem rozwiązania, które powodowałoby, że dla większej grupy podatników "reforma" będzie przynajmniej neutralna, ale chyba jako bardziej przejrzyste rozwiązanie widziałabym rosnące wraz z dochodem koszty uzyskania przychodów niż ulgę podatkową tylko dla wybranej grupy. Musiałoby to być rozwiązanie jednakowe dla wszystkich osiągających te wyższe dochody tak, aby faktycznie było rozwiązaniem konstytucyjnym – zauważa.

Rząd ma problem

Polska Rada Przedsiębiorczości w swojej najnowszej analizie nie zostawiła na Polskim Ładzie suchej nitki. Ich zdaniem korzyści z wyższej kwoty wolnej od podatku i wyższego drugiego progu skali podatkowej zniwelowane zostaną przez liniowy sposób naliczania składki zdrowotnej.

"Rozwiązanie to uderza zwłaszcza w klasę średnią, a tym samym osłabia kluczowe sektory polskiej gospodarki. W świetle rządowej propozycji nie tylko pracownicy, lecz także przedsiębiorcy mają odprowadzać ujednoliconą, 9-procentową stawkę od podstawy opodatkowania. A ponieważ nie będą jej mogli odliczyć, efektywna stawka podatku – czyli kwota, którą realnie odprowadzają w daninach wzrośnie. Rozwiązaniem znacznie bardziej propracowniczym byłoby ustalenie wysokich kosztów uzyskania przychodu, ale taka propozycja nie pada w rządowym dokumencie" – przekonują.

Rada tym samym apeluje do rządu Zjednoczonej Prawicy "o wstrzymanie zakładanego tempa wprowadzanej reformy".

"Waga i złożoność tych problemów wymagają głębszego namysłu i szerszych konsultacji społecznych. Potrzebna jest dziś nie tylko korekta proponowanych zmian, lecz także poszerzenie ich o te obszary, które są najistotniejsze z perspektywy strategicznego rozwoju Polski" – podkreśla.

Swoje zdanie w tej sprawie dorzuca także Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, który w rozmowie z nami akcentuje problem, w jaki politycy sami siebie wpędzili.

– Politycy stali się ofiarami własnych działań. Wszystko jest doraźne i bez planu nastawione na bieżącą politykę. Premier na zamkniętym spotkaniu z pracodawcami mówił, że musi podnosić im podatki, bo tego wymaga zasypanie dziury budżetowej. Najpierw więc powinien zrobić porządek z wydatkami, jak 13. czy 14. emerytura. Pieniędzy można poszukać również w najniższych stawkach podatku VAT. Niestety na to nie zdecyduje się żadna partia polityczna, bo byłoby to dla niej nieopłacalne z punktu widzenia uwiedzenia elektoratu. W ten sposób ekonomia przegrywa z polityką – puentuje ekonomista.