Co mówią działacze PSL? "Kosiniak nie pójdzie do PiS, bo boi się Kaczyńskiego"
5 min czytania
Krystyna Naszkowska
Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz na apelu z okazji Święta Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego, Warszawa, 09.05.2025Foto: Przemysław Piątkowski / PAP
Wersja audio dostępna tylko w subskrypcji Onet Premium.
Pójście razem z PiS nie wchodzi w rachubę. Każdy ma w tyle głowy, że kto z PiS, ten znika. A jednak przy Tusku nie zniknęliśmy – mówią nam działacze PSL.
Ludowcy w terenie są przekonani, że Władysław Kosiniak-Kamysz z rządu Tuska nie wyjdzie, Stronnictwo do PiS się nie przyłączy, a na jesieni Kosiniak ponownie zostanie prezesem PSL.
PSL ma od lat opinię partii obrotowej, zdolnej przyłączyć się do każdej formacji politycznej, byle utrzymać się u władzy. I choć ludowcy od lat konsekwentnie odrzucają wszelkie umizgi ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości (ostatnio ze strony posła Przemysława Czarnka), nadal wielu komentatorów posądza ich o sympatie propisowskie. Dlatego zaraz po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich pojawiły się spekulacje, że PSL może wyjść z koalicji rządowej i zawiązać sojusz z PiS lub Konfederacją, byle zapewnić sobie miejsce w parlamencie za dwa lata.
Paliwa tym pogłoskom mogła dodać zwołana w wieczór wyborczy (kiedy exit poll wskazywał na wygraną Trzaskowskiego) i po paru godzinach odwołana (kiedy sondaż wskazał na Nawrockiego) konferencja prasowa z udziałem najważniejszych polityków PSL pod pomnikiem Witosa w Warszawie. Zostało to odebrane jako sygnał, że ludowcy znowu kombinują, do kogo by tu się przytulić, żeby utrzymać się w polityce.
Ale działacze PSL w terenie widzą to inaczej.
– W pierwszej turze zagłosowałem na Hołownię, choć bez przekonania, ale zgodnie z wytycznymi naszych władz, bo jestem lojalny, a w drugiej na Trzaskowskiego – zwierza mi się wieloletni działacz PSL z Mazowsza. – Ale moi obaj synowie oddali głos najpierw na Mentzena, a w drugiej turze na Nawrockiego, choć wychowani są w domu o tradycjach ludowych. Na Mentzena tu u nas we wsi większość młodych głosowała, więc to nie było dziwne, ale potem… Oni mówią, że Nawrocki uratuje Polskę.
Przed czym? – Przed zagrożeniem emigrantami, to było najważniejsze. Ale myślę, że tu na wsi ludzie kupowali hasła Nawrockiego, bo on mówił klarownie, prosto. Ktoś powiedział, że kiedy słucha Trzaskowskiego, to czuje się, jakby siedział na jakimś seminarium naukowym. Nie trafiał do nich.
Jakoś to będzie
Terenowi działacze Stronnictwa i zwolennicy tej partii na Mazowszu, z którymi rozmawiam, nie wydają się przerażeni wyborem Karola Nawrockiego na prezydenta Polski. Przeważają opcje "jakoś to będzie" i "nie taki diabeł straszny, jak go malują".
Ale ci z Lubelszczyzny — jeszcze do niedawna bastionu PSL — sprawiają wręcz wrażenie zadowolonych. To część kraju z konserwatywnymi mieszkańcami, bardziej podatnymi na wpływ Kościoła, który przestrzegał przed oddaniem głosu na "lewaka" za nic mającego wartości chrześcijańskie i katolickie wychowanie dzieci. Do tego tutejsi ludowcy mają pretensje do Władysława Kosiniaka-Kamysza za to, że trzymał się Hołowni, którego wynik z pierwszej tury tylko ośmieszył PSL.
— U mnie na wsi w pierwszej turze najwięcej głosów dostał Nawrocki, potem Mentzen, trzeci był Braun, a Trzaskowski dopiero czwarty. To jak miał wygrać w drugiej turze? – mówi działacz PSL, który nie ukrywa, że oddał głos na Nawrockiego. — Nawrocki to dla nas gwarancja, że 800 plus nie odbiorą, bo on będzie tak jak PiS wspierał ludzi. A Trzaskowski robiłby to, co Tusk mu każe, a my tu za Tuskiem nie przepadamy.
Jeszcze inaczej jest w warmińsko-mazurskim. W powiecie, gdzie są duże gospodarstwa rolne, wygrał Trzaskowski, choć frekwencja nie była nadzwyczajna. Działacz PSL tak to tłumaczy: — Wielu ludzi jest rozczarowanych tą władzą. Kiedy rządził PiS, to naszych ludzi powyrzucano ze wszystkich możliwych instytucji – z agencji, z KRUS. Dlatego w 2023 r. poszli gremialnie na wybory przeciwko PiS. I co? Minęło półtora roku, a ci sami, co rządzili w powiatach, gminach i w województwie nadal rządzą, nic się nie zmieniło. Jest wielkie rozczarowanie i gniew, dlatego tak trudno było ludzi zmobilizować w tych wyborach. A do tego będzie zaraz kompromitacja, bo okaże się, że nie zdołamy wydać wszystkich pieniędzy z KPO, jakimi się ten rząd chwali. Gotowe projekty nie są podpisywane do realizacji. Jakiś sabotaż czy co?
Kosiniak-Kamysz na premiera?
Niezależnie od miejsca zamieszkania ludowcy są przekonani, że Władysław Kosiniak-Kamysz z rządu Tuska nie wyjdzie, do PiS się nie przyłączy, a na jesieni ponownie zostanie prezesem PSL.
Zaraz po ogłoszeniu wygranej Nawrockiego, poseł, były minister i marszałek senior Marek Sawicki wyrwał się z sugestią, że Donald Tusk powinien odejść z rządu, a zastąpić go mógłby prezes PSL, który lepiej by się dogadywał z nowym prezydentem niż Tusk.
Przeważa zdanie, że Marek Sawicki ma taką pozycję w Stronnictwie, że może sobie pozwolić na mówienie, co chce, dlatego stale z czymś wyskakuje przed szereg. Ale po pierwsze zawsze był lojalny wobec partii i teraz też poza gadaniem nic nie zrobi. A poza tym Sawicki nie reprezentuje linii partii, a tym bardziej linii prezesa Kosiniaka-Kamysza. Miękko premierostwo dla Kosiniaka poparł nawet wicemarszałek z PSL Piotr Zgorzelski, który w Radiu Zet stwierdził, że co prawda nie ma obecnie dyskusji na ten temat w koalicji, ale on osobiście uważa, że Kosiniak "dźwignąłby ten ciężar rządzenia".
Jednak szeregowi działacze PSL nie traktują tego pomysłu poważnie. Kiedy pytam, czy Kosiniak wyprowadzi PSL z rządu i dołączy do PiS, praktycznie wszyscy moi rozmówcy zdecydowanie odrzucają taką możliwość. — Tak nie będzie. Koalicja się nie rozpadnie, Kosiniak nie pójdzie do PiS, bo boi się Kaczyńskiego, nie ufa mu za grosz. Niestety nie wierzę, by ten rząd się otrząsnął, raczej czeka nas dwa lata międlenia, mieszania kijem w mętnej wodzie – mówi ludowiec z Warmińsko-mazurskiego.
PiS "zbyt kościółkowy", Konfederacja podejrzana
— Pójście razem z PiS nie wchodzi w rachubę. Ta partia jest dla nas zbyt kościółkowa, zależna od proboszczów, a PSL zawsze był trochę na bakier z Kościołem. Już Witos mówił, że nie będzie się im kłaniał i z tego byliśmy dumni przez lata. A do tego PiS to przekręciarze, każdy to wie. I każdy ma w tyle głowy, że kto z PiS-em, ten znika. A jednak przy Tusku nie zniknęliśmy – taką opinię słyszę na Mazowszu.
Perspektywa przytulenia do Konfederacji nie budzi aż takiego sprzeciwu. Działacze, których o to pytam, są wyraźnie zagubieni. Z jednej strony zdają sobie sprawę z sympatii, jaką wśród młodych wzbudził Sławomir Mentzen i jego hasła o prostych podatkach, z drugiej czują jednak pewien niepokój przed radykalnymi postulatami dotyczącymi emigrantów czy Unii. Uważają, że PSL nie może się przybliżyć za bardzo do prawej strony. Przy PiS stałoby się popychadłem, a przyłączenie się do Konfederacji to zbyt wielkie ryzyko, bo choć politycy Konfederacji weszli teraz na salony polityczne, nadal nie wiadomo, "co to właściwie za grupa polityczna". — PSL można krytykować, ale my jesteśmy organizacją demokratyczną, dlatego jestem pewny, że do końca kadencji parlamentu dotrwamy w tej koalicji — słyszymy w PSL.
Wybory w PSL za pasem
Na jesieni odbędą się wybory w Stronnictwie. Przygotowania już trwają, w terenie odbywają się zjazdy gminne i powiatowe. Wyłonią delegatów na kongres, który wybierze prezesa. Wydaje się, że pozycja Kosiniaka-Kamysza (jeśli oczywiście zechce kandydować) jest niezagrożona. I to mimo krytyki, która pojawia się od pewnego czasu. – Dwie trzecie klubu weszło do rządu. Dobrze się urządzili, ale zapomnieli, na czym polega praca polityka, olali teren. Nie ma wizyt w gminach i powiatach, nie tłumaczą ludziom, co się dzieje. Nie mają na to czasu, zajęci są tylko sobą i swoimi rozgrywkami w Sejmie i rządzie. Nie ma pracy w terenie, góra kompletnie oderwała się od dołów, a to musi się odbić na wyniku w przyszłych wyborach. Gubią bazę. Zupełnie tego nie rozumiem, czy oni nie mają wyobraźni?! – żali się ludowiec z zachodnio-pomorskiego.
Inny mówi: — Ten beznadziejny wynik Hołowni dla pozycji Kosiniaka w PSL nie ma znaczenia, choć sojusz z Polską 2050 naszym ludziom się nie podoba. Kosiniak to dla nas wartość sama w sobie i dlatego zostanie prezesem. Zwłaszcza że nie ma żadnego konkurenta na horyzoncie. Pawlak nie zdobędzie większości, choćby chciał. Mówi się o marszałku Mazowsza Adamie Struziku, jest popularny i ceniony, ale nie sądzę, by chciał nawet spróbować.
— Gdyby Kosiniak teraz z tego układu się wycofał, to byłoby szaleństwo, tak byśmy to w terenie odebrali. Nie, on nie wywróci tej koalicji. Nawet nie będzie próbował. To byłby gest rozpaczy – podsumowuje działacz z Mazowsza.